Jacek Kalabiński mieszkał w Ameryce od połowy lat 80., obserwował ją, a był niezwykle przenikliwym człowiekiem. Uważał, że nie dostrzegamy pewnych zjawisk, które są pod powierzchnią. Choćby inżynierii społecznej, która kryje się w poprawności politycznej. Widział w tym zjawisko szersze, które w całości przemodelowuje kulturę.
– My, naród – rozpoczął swoją przemowę Lech Wałęsa. Upłynęła sekunda, może dwie, gdy rozległo się:
– We, the People! – słowa, od których rozpoczyna się Konstytucja Stanów Zjednoczonych. Wzmocnione dźwięcznym, radiowym głosem Jacka Kalabińskiego, pełniącego tego dnia rolę tłumacza, zaczarowały przedstawicieli obu izb parlamentu. […] Nie tylko w Polsce, ale również w Ameryce zostało ono odebrane bardzo pozytywnie…
Cały artykuł » czytaj więcej »